Hej, jestem tu nowy, mam pytanie.
Chodzi mi o te całe uroki miłosne, które podobno działają na ludziach. Jak to właściwie działa? Czy to jakiś rodzaj energii, która wpływa na czyjąś aurę i zmienia nastawienie do osoby, która rzuciła taki urok?
Trochę mi się to myli, może ktoś z was jest ogarnięty w tych tematach i mógłby mi to wyjaśnić w prosty sposób? Będę bardzo wdzięczny za podpowiedzenie, bo strasznie mnie to ciekawi, a w internecie tyle się można naczytać, że już sam nie wiem, co jest prawdą, a co nie. Znacie się na tym jakoś?
Dzięki z góry za pomoc!
To raczej przesyłanie swojej energii, żeby zmusić kogoś do odwzajemnienia uczuć, to mocno naciągana i nieprzyjemna sprawa. Ten cały "romantyk" zamiast normalnie okazywać miłość, to próbuje naginać wolę drugiej osoby pod swoje życzenia. Jakby mówił: "Kochaj mnie, bo ja tak chcę, a twoje zdanie nie ma znaczenia!". Totalna dyktatura w miłości, żenada. A potem, jak temu "zakochanemu" przejdzie chwilowy zaćmienie, to może mieć problem z odczarowaniem tej osoby. Bo ta będzie dalej pod wpływem narzuconej energii i kochać wbrew swojej woli. Niedobre jest takie bawienie się czyimiś uczuciami. Zdecydowanie lepiej postępować uczciwie i nie stosować żadnych magicznych sztuczek. Jak ktoś kogoś kocha, to niech mu to pokaże normalnym sposobem. A jeśli druga strona nie odwzajemnia tych uczuć, to nie można jej do niczego zmuszać. Wole mieć wolny wybór, niż być zaczarowanym na siłę!
Witajcie, chciałabym się podzielić moim przykrym doświadczeniem związanym z urokami miłosnymi. Kiedyś, na początku mojej "przypdory" z magią, byłam młoda i naiwna. Parę razy rzuciłam takie uroki, bo myślałam, że to nic złego. Ale efekt mnie po prostu przeraził. Jedna para, na której to wypróbowałam, cały czas była razem, ale ciągle się kłócili i mieli do siebie pretensje. Nie mogli się jednak rozstać, jakby coś ich trzymało w tym toksycznym związku. Druga para po jakimś czasie się rozstała, ale ta "zaczarowana" osoba wciąż desperacko próbowała wrócić. Nie potrafiła potem stworzyć trwałego związku, jakby wciąż była przyklajstrowana do tego byłego partnera. Do dziś żałuję i jestem na siebie zła, że się na to porwałem. To złamanie czyjejś wolnej woli i tak po prostu nie można robić! Jeśli kogoś kochamy, to powinniśmy pragnąć jego dobra, a nie tylko zaspokajać własne egoistyczne potrzeby i pragnienia. Miłość to nie zniewolenie. Nauczyłam się tej lekcji boleśnie. Nigdy więcej takich rzeczy! Odradzam każdemu, kto myśli o czymś takim. To prosta droga do zniszczenia związku i zrujnowania życia komuś innemu.
Powiem szczerze, do niedawna w ogóle nie wierzyłem w takie rzeczy jak uroki miłosne czy rytuały. Wydawało mi się to jakąś bujdą i zabobonami.
Ale wszystko się zmieniło, gdy moja przyjaciółka się przede mną otworzyła. Rozstała się ze swoim partnerem w bardzo złych okolicznościach i przez ponad rok w ogóle nie mieli ze sobą kontaktu. Przez ten cały czas była bardzo przybita, widać było, że wciąż nie może o nim zapomnieć. Ale nie podejrzewałem, że posunie się do czegoś takiego jak rzucanie uroków miłosnych.
A tu nagle ten jej były do niej oddzwonił, jakby nigdy nic się nie stało. Co więcej, od razu zapytał, czy jest obecnie z kimś związana. Następnego dnia zaczął ją namawiać bardzo nachalnie na spotkanie. Mówił, że najlepiej jeśli zrobimy to teraz, bo akurat jest autem pod jej pracą. Całe to jego zachowanie było niepodobne do tego, jakim go znałem.
Kiedy opowiedziała mi o tym, sam musiałem przyznać, że to bardzo nieprawdopodobne. A wtedy się przed mną przyznała, że dwa miesiące wcześniej skorzystała z jakiegoś rytuału miłosnego. Początkowo nic się nie działo, to uznała to za głupotę. Ale potem raptem nastąpił zwrot akcji i jej były po dwóch miesiącach się odezwał.
Na początku się z tego śmiałem, potem się dziwiłem. A teraz staram się to wszystko zrozumieć. Czytam na ten temat, ale nigdzie nie mogę znaleźć relacji, żeby komuś się udało i żyją długo i szczęśliwie po takim rytuale. To mnie niepokoi. Razem z narzeczoną przez rok próbowaliśmy pomóc przyjaciółce wyjść z tej depresji po rozstaniu. Boimy się teraz, że jej sytuacja się tylko pogorszy...
Sytuacja twojej przyjaciółki jest bardzo delikatna. Uroki miłosne i czarna magia to nic dobrego. Takie praktyki mogą wydawać się atrakcyjne, ale w rzeczywistości są bardzo niebezpieczne. Widzisz, rzucanie uroków to naruszanie czyjejś wolnej woli. Może przynieść chwilowe skutki, ale w dłuższej perspektywie tylko zrujnuje związek.
Prawdziwa miłość musi opierać się na wzajemnym zaufaniu i szacunku, a nie na manipulacji i zniewoleniu. Jeśli już ktoś chce korzystać z usług osób zajmujących się magią, to zdecydowanie polecam skupić się tylko na białej magii. Jej celem jest przyciąganie pozytywnych energii i otwieranie na szczęście, a nie zmuszanie do czegoś na siłę.
W przypadku twojej przyjaciółki, obawiam się, że sytuacja może się skomplikować. Jej były partner może odczuwać skutki rzuconego uroku, a ich relacja stanie się bardzo toksyczna. Dlatego ważne jest, żebyś był dla niej wielkim wsparciem. Ona musi zrozumieć, że do prawdziwej miłości nie można nikogo zmusić czarami. Jeśli ich związek ma przetrwać, musi być oparty na szczerości i wzajemnej akceptacji. Życzę wam dużo siły w rozwiązaniu tego problemu. Pamiętaj, czarna magia nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.
Ja mam takie pytanie - czy wedłuk was zupełny laik, komuś bardzo zaliżącymu na powroce byłego partnera, jest w stanie skutecznie rzucić taki urok miłosny? Czy osoba nieprzyzwyczajona do takich praktyk ma dość mocy, umiejęnności i determinacji, żeby coś takiego poskutkowało?
@pajeczyna Może mi doradzisz - zrobiłam rytuał ze świecą "Kochankowie" na ostatnią pełnię, ale pomyłkowo zamówiłam różową, a nie czerwoną. Robiłam go dla siebie i dla niego, bo odszedł, chociaż nasza więź była ogromna. Zgodnie z tym, co piszesz, że efekty mogą się pojawić po 2-3 miesiącach - to mam nie robić następnego rytuału na kolejnej pełni, tylko poczekać? Wydaje mi się, że on jakby odszedł z powodu innego uroku...nie umie się z tym uporać. Byliśmy bardzo zakochani, związani na każdej płaszczyźnie i z planami na przyszłość. Moim rytuałem nie krzywdzę żadnej trzeciej osoby, nie jestem egoistką - ja po prostu go kocham, a on wydawał się nawet bardziej kochający ode mnie, deklarował mi wszystkie skarby kosmosu...i nagle się urwało w minutę. Będę wdzięczna za Twoją radę.
Ja mam jeszcze pytanie dotyczące moc rytuałów. Czy one z czasem słabną?
A czy ktoś wie co odczuwa osoba na którą robiony jest rytuał?