Czym jest magia? Jak dla mnie, to taki kolejny sposób na próbę opisania tego, co mamy w sobie naprawdę głęboko zakorzenione. Ludzie od zawsze, a kiedy to dokładnie zaczęło się nie mam pojęcia, mają potrzebę nazywania wszystkiego, co wydaje się nielogiczne, co nie pasuje do tego, jak zostaliśmy wychowani, w zależności od tego, kiedy przyszliśmy na świat.
Magia to właśnie to wszystko, co jest w nas ukryte, czego jeszcze o sobie samych nie odkryliśmy i nie poznaliśmy.
Według mnie magia to takie sposoby na zmianę rzeczywistości i losu, żeby osiągnąć to, co sobie zamierzamy, czyli doprowadzić do tego, żeby stała się jedna, konkretna przyszłość spośród wielu możliwych. Przecież każdy nasz wybór, każda decyzja i każde działanie wpływa na to, jak będzie wyglądała przyszłość, nie tylko nasze, ale i innych ludzi. Na początku, zanim zdecydujemy się na jakieś działanie, przyszłość może mieć wiele oblicz – od prostego „uda się/nie uda” po całą masę różnych zakończeń jakiejś sytuacji. Magia ma za zadanie sprawić, że to, co sobie wymyślimy, faktycznie się ziści, albo żeby uniknąć czegoś, czego byśmy nie chcieli. Czasem nawet nie mamy sprecyzowanego planu, tylko chcemy, żeby komuś się coś dobrego albo złego przytrafiło – i robimy kroki w tym kierunku, żeby to się stało. Nie ważne, czy przez nasze działania nagle ktoś dostanie zawału, będą mieć wypadek czy zostaną okradzeni...
Magia to też umiejętność manipulacji losem, takie targowanie się, dajesz coś, żeby coś dostać. Gdy inwazyjnie ingerujemy w los, to zaburzamy jego równowagę. Dlatego ważne, aby ze swojej strony zrezygnować z czegoś równie wartościowego, co to, czego chcemy osiągnąć, żeby zachować tę równowagę.
To cały zestaw metod i działania, które prowadzą do celu.
To, co ktoś tam wyżej pisał, to raczej takie mistyczne zgadywanki. Magia to coś zupełnie realnego i praktycznego, to działanie, a nie tylko rozkminianie i nazywanie rzeczy.
Każdy z nas trochę inaczej to widzi, bo każdy przeszedł inną ezoteryczną drogę.
Inne ćwiczenia, inne rozumienie. Gdybyśmy wszyscy szli tą samą ścieżką, np. jak w szkole, to faktycznie łatwiej byłoby nam się dogadać na temat różnych teorii czy definicji magii. Ale co ty opisujesz, to już „ścieżki”.
Wierzę, że moje myślenie jest podobne do twojego. Twoja teoria jest bardziej rozbudowana, ja sam bałem się tak daleko zapuścić. W dużym skrócie, każdy z nas wybiera różne ścieżki, w zależności od sytuacji. Nie jest to prosty wybór między tak a nie. Mamy wiele opcji, a nasz wybór mówi coś o nas i naszym charakterze. Tymi metodami wpływamy na całość. Jeśli korzystamy z niższych metod, to kształtujemy ścieżki według naszych pragnień i żądań.
To bardziej rozbudowany system niż wyższe poziomy. Chodzi o to, że nie wybieramy najlepszych ścieżek, ale przy jednej z nich coś nam podpowiada, że to może być dobre rozwiązanie. Jego siła decyduje o wyborze, ale czasem się z tym kłócimy, bo to trudne do realizacji dla nas samych. Wiemy o tym i czasami źle interpretujemy sygnały. Nie mówię, że nie da się tego zrobić, ale to wyższe zagadnienie wpływa na innych i ich ścieżki, prowadzi nas tam, gdzie nasze przeznaczenie nas zaniesie. Wtedy naprawdę naginamy ścieżki i rzeczywistość, bo inna osoba nie wie o tym i często prawidłowo odbiera sygnały, które jej nie szkodzą, a mogą pomóc nam lub innym.
Czym jest magia? Dla mnie to kolejna próba opisania tego, co mamy głęboko w sobie. Ludzie od zawsze, choć nie wiem, kiedy to się zaczęło, mają potrzebę nazywania wszystkiego, co jest nieracjonalne i co nie pasuje do systemu wychowania adekwatnego do ich daty urodzenia.
Ja magię rozumiem jako mieszanie czy zmienianie rzeczywistości albo przeznaczenia za pomocą odpowiednich praktyk, specjalnie dopasowanych do... no powiedzmy, pacjenta, ale takiego wersji X, jakiegoś adepta.
Fakt, że adepci różnych praktyk mogą używać swoich "umiejętności" w różnym celu, ale dla mnie to wszystko nadal jest magią. 🙂
I właśnie tak to postrzegam. I nie tylko w różnych celach, ale i na wiele różnych sposobów. Dla mnie nie ma jednej, uniwersalnej magii. Jest mnóstwo systemów i przeróżnych praktyk, które mają za zadanie coś zmieniać w naszym świecie, czy to w sferze duchowej, czy materialnej.
Jakby na to spojrzeć z perspektywy absolutu, uniwersum czy nawet samego twórcy, to sprawa wygląda podobnie, tylko że patrzymy na nią trochę innymi oczami.
Łatwo wpadamy w pułapkę antropomorfizacji, myśląc o uniwersum jak o czymś z własną inteligencją czy punktem widzenia. To częsta pomyłka, próbujemy przypisać ludzkie cechy rzeczom, które są poza naszym pełnym zrozumieniem. Uniwersum funkcjonuje na swoich zasadach, które próbujemy zgłębiać, ale niekoniecznie musi to oznaczać, że jest „inteligentne” w ludzkim tego słowa znaczeniu.
Dokładnie tak. Tutaj właśnie leży różnica - niektórzy ludzie świadomie kształtują swój punkt widzenia, inni po prostu obserwują świat, jedni kontrolują swoje uczucia, a inni się po prostu nimi kierują.
A co do uniwersum, to ono rzeczywiście nie potrzebuje kształtować własnego punktu widzenia. Uniwersum po prostu... jest. Istnieje poza naszymi ludzkimi kategoriami i definicjami, funkcjonuje niezależnie od tego, jak my je postrzegamy czy próbujemy je zrozumieć.
I to właśnie może być postrzegane jako jego "inteligencja" - naturalna, istniejąca samoistnie, nie wymagająca ludzkich interpretacji.
Ja nie wierzę w żadne absoluty, tylko w to, co sam doświadczam. Działam i przeżywam, a teoretyzowanie czy rozmyślanie zostawiam innym, którzy to lubią – ja na to czasu nie marnuję. Najwyżej czasem staram się opisać, co mi w życiu przyszło przeżyć.
Nie uważam się za eksperta, ale chciałabym podzielić się moimi przemyśleniami. Oczywiście z chęcią też zapoznam się z innymi perspektywami 🙂
Myślę, że magię trzeba po prostu "czuć"... nie można do tego podchodzić zbyt schematycznie ani zbytnio fanatycznie (czyli tak jakby to było coś wziętego z bajki). Najlepiej jest znaleźć złoty środek.
Magia ma wiele twarzy...
Niektórzy będą ją silnie odczuwać w sobie... inni z kolei będą szukać jej dookoła, na przykład w naturze czy przyrodzie (jeśli o to chodziło).
Różnice pochodzą z naszych własnych przekonań i poglądów... każdy z nas jest inny i może inaczej postrzegać pewne mechanizmy...
Tak więc, magia może być zarówno w nas, jak i dookoła nas... wszystko zależy od tego, jak bardzo jesteśmy otwarci na to, czego sami chcemy doświadczyć.
Zastanówmy się, co by się stało, gdybyśmy przestali lokować magię w konkretnych kategoriach, a zaczęli postrzegać ją jako "zdarzenie".
Proste zdarzenie, które trudno jest racjonalnie wytłumaczyć w kontekście fizycznym.
Wówczas zrozumiałoby się, że magia nie jest wszechobecna, nie ma jej w nas... Jest ona momentem – może trwać ułamek sekundy, a może obejmować całe życie - i wynika ze złożenia wielu czynników.
Te czynniki to często aspekty nieświadome, innym razem jednak mogą być efektem celowej kreacji.
W takim przypadku, zarówno w nas, jak i wokół nas istnieje potencjał do tworzenia magii. Może być on mniejszy lub większy... Kształtowany przez miliony istot lub pojedyncze byty, przez przyrodę i wiele innych czynników.
Cieszę się, że możemy tutaj tak na spokojnie porozmawiać. Zbyt duża "cukierkowatość" w rozmowach na forach internetowych może być męcząca, a szczerość i odrobina bezpośredniości dodaje rozmowom smaku.
Kwestie takie jak opinie na temat literatury Osho czy wątpliwości odnośnie istnienia czakr, choć mogą być kontrowersyjne, są istotną częścią dyskusji. To, że różnimy się w poglądach, nie tylko wzbogaca dyskusję, ale także pozwala nam na głębsze zrozumienie różnorodnych punktów widzenia. Warto rozmawiać o różnych koncepcjach i teoriach, nawet jeśli finalnie zdecydujemy, że niektóre z nich nie znajdują odzwierciedlenia w naszych przekonaniach.
Postanowiłem zabrać głos.
Hrefna -
1. Mówisz o "poszukiwaniu" magii, jakby to było wielkie cierpienie. Jednakże, gdybyś tego nie chciała robić, po prostu byś tego nie robiła. Nikt Cię nie zmusza (chyba że o czymś nie wiem). Nie widzę też powodu, dla którego wylewasz swoje żale na forum publicznym.
2. Zastanawiałaś się kiedyś, ile czasu zjadłaś autorom prac naukowych, zakładając że każdy z nich zmarnował pół życia, aby zbadać i opisać dany temat?
3. Pisałaś też, że dobrze jest dążyć do prostoty. Nie posądzam Cię o hipokryzję, ale nie uważasz, że część twoich postów jest zwyczajnie zbędnie długa? 😛
Oczywiście rozumiem twoją irytację, kiedy to kolejna osoba próbuje iść na skróty twoim kosztem, ale może czasami warto dać innym szansę, abyśmy jako rasa ludzka mogli się rozwijać. Byłoby interesująco, gdyby każdy z nas musiał wynajdywać komputer od początku, nie sądzisz? 😉
PS. Zdaję sobie sprawę, że cała rasa ludzka może Cię nie obchodzić xD
Magia to rzeczywiście pewien zbiór metod wpływania na rzeczywistość, ale niekoniecznie za pomocą typowych lub łatwo wytłumaczalnych działaniach. Istnieje ryzyko wpadnięcia w pułapkę myślenia, że jeśli magia jest wpływaniem na rzeczywistość, każda interakcja, jak powiedzenie drogi, zawieranie znajomości czy nawet codzienne czynności jak pranie czy gotowanie, mogą być uznane za magiczne.
Jednakże, ważne jest rozróżnienie, że nie wszystkie metody wpływania na rzeczywistość są magiczne. Osoba z wprawnym okiem potrafi odróżnić akty magii od tych niemagicznych. Nie wszystkie praktyki, które mogą przypominać magię, faktycznie nią są. Czasami nawet prawdziwe działania magiczne mogą nie przynieść oczekiwanego efektu z różnych przyczyn, i mimo zastosowania specyficznej metody, oczekiwana zmiana w rzeczywistości nie następuje.
Może się także zdarzyć, że jeden czarownik nie uzna innej osoby za praktykującą magię. To nie musi wynikać z złośliwości; jeśli obie osoby praktykują magię, ale każda z nich korzysta z odmiennych modeli magicznych lub każda podąża inną ścieżką, mogą one dochodzić do wniosku, że "ja praktykuję prawdziwe czary, a on/a inaczej, więc może ktoś się myli".
Przez to forum przewinęło się już wielu magów, niektórzy nadal tu są. Wydają się wiedzieć, na czym rzecz polega i są w stanie rozróżnić osoby o autentycznej, praktycznej wiedzy magicznej, od tych, którzy posiadają jedynie wiedzę teoretyczną lub nie mają jej wcale. Grupa tych ostatnich często składa się z entuzjastów, którzy chcą wszystkiego na już ale nie potrafią konkretnie zdecydować się co do swojego podejścia. Zazwyczaj wpadają w nurt New Age i po pewnym czasie są z niego wyrzucani jako rzekomi mistrzowie.
Często ci "mistrzowie" rozbijają się o rzeczywistość ze swoimi nierealistycznymi teoriami, nieznajomością podstawowej wiedzy magicznej czy fundamentalnych zasad rządzących magią. Ich twierdzenia, zbyt piękne by były prawdziwe, szybko poddawane są próbie przez rzeczywistość. Autentyczni magowie to często osoby, które nie zwracają na siebie większej uwagi, nie mieszcząc się w prostych definicjach i nie starają się zadowolić naiwnych odbiorców. Wiedzą, że magia nie musi się równać z intelektualnymi osiągnięciami czy akademickim wykształceniem; czasem to dziedziczony z pokolenia na pokolenie zbiór praktyk.
W kontekście magii, zasada "coś za coś" jest zrozumiała. Ofiary składane bogom czy duchom zdają się potwierdzać, że każde działanie magiczne niesie za sobą pewną cenę. Czy ludzie w przeszłości zdawali sobie sprawę z pełnych implikacji pociągania za magiczne sznurki, wpływających na całą sieć losu? To pytanie pozostaje otwarte i jest równie ważne jak prawa zachowania masy w przyrodzie czy równomierne spadanie deszczu na dobrych i złych, choć ci ostatni często potrafią unikać konsekwencji.
@Hrefna, widzę, że masz bogatą wiedzę teoretyczną wynikającą z lektury licznych książek i umiejętności analitycznych. Jednak zastanawiam się, jak Twoja erudycja przekłada się na praktykę mistyczną. Moim zdaniem, choć posługujesz się logicznymi argumentami, może Ci brakować głębszego, rzeczywistego zrozumienia mistycyzmu. Twoje podejście, choć bystre, jest może zbyt ostre, skłaniające do metaforycznego straszenia żyletkami i granatami, podczas gdy trzymasz za pazuchą tylko nieskuteczny kapiszon. Może warto złagodzić ton, aby nie wzbudzać niepotrzebnych lęków?
- Czy mogłabyś opowiedzieć, jakie korzyści przyniosła Tobie Twoja praktyka magii? Co dzięki niej uzyskałaś?
- Czy jesteś zadowolona z efektów swojej praktyki? Czy magia spełniła Twoje oczekiwania? Jeśli tak, to jakie były te oczekiwania?
Można to interpretować jako kwestię auto-motywacji. Dana osoba mogła już wcześniej mieć potencjał do dokonania tych zmian, a moja "pomoc" mogła głównie polegać na umocnieniu jej wiary w osiągnięcie tego celu. Takie wzmocnienie przekonania o możliwościach i własnych siłach może być kluczowe i często to właśnie silne przekonanie o sukcesie przekłada się na jego faktyczne osiągnięcie.
Odświeżam wątek bo coś cicho się zrobiło a szkoda.
To że ktoś wierzy w magię albo nie, to w ogóle nie robi różnicy dla tego, czy magia działa. To tak samo jak z grawitacją – wierzysz w nią czy nie, i tak ciągnie cię do ziemi.
I jak Hrefna pisała, nie chodziło tam o żadne motywowanie do działania, na przykład do zrobienia dobrego egzaminu. Z tego co rozumiem, to egzamin został już zaliczony. Ten cały skok na liście to musiał być związany z czymś innym, co?
Magia to działanie, zarówno na płaszczyźnie mentalnej (psychicznej), jak i fizycznej. Wszystko zaczyna się w naszej głowie i by głowa mogła działać w określonym kierunku, trzeba wykonać pewną pracę. Osobiście nigdy nie praktykowałem magii, ale skupiam się na badaniu własnego umysłu. Gdybym jednak miał próbować wpłynąć na wydarzenia, najpierw poprzez koncentrację zgromadziłbym "energię" lub "moc", połączył się na poziomie, gdzie według mnie wszyscy jesteśmy połączeni (a może po prostu wyeliminowałbym rozpraszające myśli, przefiltrowałbym niepotrzebne rozważania) i dopiero wtedy przystąpiłbym do rytuałów w stylu mantry, powtarzając w myślach to, co chcę osiągnąć w rzeczywistości. Według mnie nie ma znaczenia "system" który stosujesz – czy to wymachy mieczem, czy mieszanie ziół – ważniejsze jest, czy praktyka pozwoliła ci rozwinąć pewne umiejętności i czy towarzyszy jej pewność siebie.
Ponadto, moim zdaniem magia jest czymś dość ograniczonym. Jeżeli coś zostało osiągnięte dzięki magii, to teoretycznie było już w zasięgu możliwości osoby, na której ta magia była stosowana, tak jak twierdzi Rastar – magii nie ma.
Sam kilka razy musiałem praktykować magię w warunkach całkowicie improwizowanych, tak, aby osoby obserwujące mnie nie zauważyły, że robię coś nietypowego. Efekty, które wtedy uzyskiwałem, były równie skuteczne jak te, które osiągałem spokojnie w domu, w przestrzeni rytualnej. Znając sedno danej techniki, mogłem to robić, udając, że po prostu spokojnie siedzę, zamiast używać fizycznych akcesoriów.
Sedno sprawy polega na tym, aby w umyśle dokopać się do tych „drzwiczek do kreacji rzeczywistości” i nauczyć się je umiejętnie otwierać i zamykać.
Kluczowe jest rozróżnienie, gdzie kończy się twoje indywidualne podejście, a zaczyna to, co zostało przyjęte od innych.
Chcę podkreślić, że celem tej dyskusji nie jest podważanie czyjejś wiedzy, bo jest ona wartościowa, ale zwrócenie uwagi na to, co jest tutaj czynnikiem decydującym.
Uważam także, że wiedza encyklopedyczna w tym kontekście ma mniejsze znaczenie, mimo że jest ważna. I jak wspomniałeś, o konsekwencjach nieudanego rytuału nie decyduje niepoprawne wykonanie językowe, ale sposób, w jaki używamy tej „magii” poza samym rytuałem.
Czyli ważne jest, jak posługujemy się swoją wolą i umysłem.