Hej! Mam ostatnio taki dylemat związany z tarotem. Dużo się słyszy, że tarot jest "dla każdego", ale ja jakoś nie mogę się z tym zgodzić. Wydaje mi się, że nie każdy nadaje się do wróżenia z tych kart, nawet jak bardzo by się nie starał.
Wychodzę z założenia, że karty jakby wyczuwają nasze nastawienie do nich. Możesz się skupiać, oczyszczać je i robić wszystko jak należy, ale jeśli karty poczują, że masz do nich obojętny lub powierzchowny stosunek, to się przed Tobą nie otworzą i nie zdradzą prawdy.
Nie chodzi tu nawet o umiejętność odczytywania znaczeń kart, bo można po prostu czytać gotowe interpretacje. Ale jeśli karty uznają, że nie podchodzisz do nich z należytym szacunkiem, to po prostu Ci pokażą czerwoną kartkę i tyle.
Zastanawiam się, czy to nie ma przypadkiem związku z naszą osobowością? Może osoby przygnębione, z niską samooceną, w jakimś stopniu depresyjne, nie powinny w ogóle bawić się w tarot, bo mogą sobie przez to zaszkodzić? Chociaż kto wie, może akurat ja nie mam predyspozycji hehe.
No więc jak myślicie, jest w tym jakaś prawda?
Tarot to nie jest zabawka dla każdego. Moim zdaniem, żeby dobrze z niego korzystać, potrzeba czegoś więcej niż tylko chęci. Jakichś specjalnych zdolności czy predyspozycji, które nie każdy posiada. Bez tego talentu, nawet przy największych staraniach, może być ciężko nawiązać prawdziwą więź z kartami i odczytać je w pełni. Tarot to chyba jednak nie jest narzędzie, które będzie działać jednakowo dobrze dla każdej osoby. Niektórzy mają do tego po prostu większe predyspozycje niż inni.
Technicznie rzecz biorąc, każdy może się nauczyć na pamięć znaczeń poszczególnych kart tarota. Ale do prawdziwego wróżenia, do tego żeby naprawdę dobrze odczytywać karty i ich przekaz, potrzeba czegoś więcej niż tylko suchej wiedzy. Chodzi o tę wewnętrzną, magiczną moc, intuicję, która pozwala nawiązać głębszą więź z kartami i zrozumieć ich prawdziwy sens. Bez tej wrodzonej zdolności wróżenia, bez tego szóstego zmysłu, może być ciężko w pełni odczytać przesłanie kart. Wykucie ich znaczeń na pamięć to dopiero pierwszy krok, ale żeby faktycznie dobrze wróżyć, potrzeba czegoś więcej - tej szczególnej mocy, której nie każdy posiada.
Tarot nie jest dla każdego, a ja jestem tego najlepszym dowodem. Karty totalnie mnie odrzuciły i nawet nie dały mi szansy, żebym mógł się nauczyć co one znaczą. Po prostu bardzo mnie nie trawią.
Co jaki czas można stawiać tarota? W sensie zamawiać? Co sądzicie o instagramowych tarocistkach? Czy ich tarot może być prawdziwy?
@sheina Nawet jeśli u mnie tarot totalnie się nie powiódł, to wcale nie znaczy, że u Ciebie czy innych osób też tak będzie. Spróbować zawsze możesz, nic nie ryzykujesz. Sama zobaczysz, jak to u Ciebie pójdzie.
To, że u mnie wszystko się waliło, to może i było jakimś oczyszczeniem. Coś się skończyło, ale za to z hukiem! Zwykle jak tarot nie chce z kimś współpracować, to jest dla tej osoby po prostu niezrozumiały.
W moim przypadku może to wynikało z jakichś obciążeń karmicznych? Może kiedyś źle wykorzystałam tarot albo zrobiłam coś, co zamknęło mi do niego drogę na przyszłość. Kto to wie.
Natomiast z runami jest u mnie zupełnie inaczej, je bardzo lubię. A tarot, poza chęcią poznania go, to on mi się no po prostu podoba wizualnie i chciałabym mieć różne talie, nawet kolekcjonować je. Ale widać nie w tym wcieleniu!
Radzę Ci, jak weźmiesz talię do ręki, to zwróć uwagę na swoje emocje i odczucia. To będzie pierwszy znak, czy jest między wami jakaś więź, czy nie. Dlatego ja np. wolę pewne rzeczy kupować osobiście w sklepie, a nie przez internet. Wtedy od razu wyczuwam, co jest grane.
Wydaje mi się, że jeśli komuś tarot nie jest pisany, to nawet nie przejdzie mu przez myśl, żeby się nim interesować. Taka osoba po prostu nie będzie czuła tego zew.
Ale zdarza się też, że problem nie tkwi w samym tarocie, tylko w konkretnej talii, z której korzystamy. Może się okazać, że z jedną talią nie czujemy kompletnie żadnego kontaktu. Ale inna talia może nas od razu oczarować i nawiązać z nami świetną więź. Dlatego czasem warto zmienić talię, jeśli coś nie gra. Nie zawsze wina leży po stronie tarota samego w sobie, czasem po prostu trafiamy na złe karty dla siebie.
iedy je biorę do ręki, czuję ogromną gorącą energię w sobie, tak intensywną.
Mam dokładnie takie same doświadczenia.
Najpierw tarot miała moja siostra, i okazało się, że lepiej "gadał" ze mną niż z nią – jakoś czułam z nim większą więź. Kiedy siostra wyjechała na stałe za granicę, postanowiłam kupić własne karty. Może to banalne, ale przeglądałam karty w Empiku. Żadne z nich tak naprawdę mi się nie podobały, więc wyszłam bez niczego, ale jedna talia zapadła mi w pamięć i przez kilka dni nie mogłam przestać o niej myśleć. W końcu ją kupiłam. Na początku karty były lekko "nieufne", pokazywały dość pesymistyczne scenariusze, ale z czasem zaczęliśmy się dogadywać. Teraz, kiedy z nimi pracuję, czuję od nich takie ciepło, a karty, które wypadają podczas tasowania, zazwyczaj pokazują prawdziwą odpowiedź.
Mam również takie przeczucie, że jeśli rozkładam karty dla kogoś, kto nie ma "talentu" do tarota lub ma niewłaściwe podejście do kart i wróżenia (np. uważa, że karty pokażą jedyny słuszny scenariusz i uzależnia od tego swoje decyzje), tarot nie chce mówić. Pojawiają się wtedy karty, które są zupełnie bez sensu, nie mające ze sobą żadnego związku, i nie potrafię ich zinterpretować. Wtedy wiem, że nic z tego nie będzie.
Szczerze mówiąc, niezbyt lubię rozkładać karty dla innych. Traktuję tarot jako sposób na wizualizację tego, co tkwi we mnie. Wierzę, że człowiek zawsze zna rozwiązanie swojego problemu, tylko musi je w sobie odnaleźć. Kiedy rozkładam karty, proszę, żeby pokazały mi rozwiązanie, które gdzieś we mnie jest, ale którego nie potrafię sama znaleźć. Rozkładając karty dla innych, trudniej mi złapać takie "połączenie", żeby karty "wyciągnęły" z nich rozwiązanie. Może się zdarzyć, że pokażą tylko to, co ta osoba chce usłyszeć, a wtedy takie rozkładanie jest bez sensu.
Niezłe rzeczy piszecie, serio. Podobno mam predyspozycje do wróżenia z kart, ale jeszcze nigdy tego nie sprawdzałam. Karty Anielskie - spoko, ale tarot? Ktoś mi kiedyś powiedział, że tarot to nie moja bajka, że lepiej pasowałyby mi runy. Kto wie, może coś w tym jest.
Na razie nie zamierzam się w to bawić. Jak będzie trzeba, to pójdę do kogoś, kto się na tym zna. Jakoś to "wróżka" do mnie nie pasuje, nie czuję tego. Nie mój klimat, no. ;P
No, tu się z Tobą zgadzam w stu procentach. Też mi się nie podoba nazywanie "wróżką" kogoś, kto zajmuje się Tarotem czy runami. Bo wróżki to przecież te malutkie stworzonka ze skrzydełkami, co to mieszkają na kwiatach i w lesie (tylko nie myśl, że o elfach mówię) 😀
A poza tym, nie wiem czemu, ale "wróżka" brzmi jakoś mało poważnie. Może dlatego, że tak się często nazywa ludzi od wróżenia. Ja tam wolę określenie "wiedźma". W końcu to słowo ma coś wspólnego z "wiedzą" i "wiedzeniem". Bardziej pasuje, nie?
Moim zdaniem, najlepiej pasuje termin doradca. Określenia typu 'wróżka' czy 'wróżbita' wydają się nieadekwatne.
Natomiast słowa wiedźma lub czarownica przywodzą na myśl osobę, która zajmuje się praktykowaniem magii.
W pracy z kartami ważne jest podejście i nastawienie. Jednak tarot może być narzędziem samopoznania i rozwoju dla każdego, kto podchodzi do niego z otwartością i szacunkiem. Nie ma jednego "właściwego" sposobu korzystania z tarota - każdy może znaleźć własną drogę. Osoby zmagające się z problemami emocjonalnymi powinny podchodzić do tarota ostrożnie i najlepiej pod okiem doświadczonego mentora. Kluczowe jest traktowanie kart jako narzędzia do refleksji, a nie jako źródła absolutnych prawd. Z czasem i praktyką można rozwinąć głębszą więź z tarotem. Najważniejsze to słuchać swojej intuicji i robić to, co czujesz, że jest dla Ciebie dobre.
@sheina obecnie mam inne priorytety. 😉
Być może za kilka lat; jednak raczej nie będzie to tarot. W tym roku planuję nabyć Karty Anielskie.
Niemniej, z pewnością nie będę wróżką, gdyż to określenie zupełnie do mnie nie pasuje. Jeśli ktokolwiek kiedyś użyje wobec mnie tego terminu, spotka się to z moją zdecydowaną reakcją 🙂
Haha, ja zawsze mówię: "nieważne, jak to nazywasz", wszystko ma jakiś wspólny mianownik. Możesz po prostu być sobą, a nie koniecznie wróżką. Osobiście wolę określenie tarocista/tarocistka.
Jeśli chodzi o Anielskie Karty, to naprawdę są piękne i mają w sobie taką łagodność. Pewnie kiedyś też się nimi zainteresuję, jeśli tarot mi nie wyjdzie... Zobaczymy, co z tego wyjdzie.